Zarówno poglądy, program Partii Libertariańskiej, jak i sam libertarianizm – nie są dla wszystkich oczywiste. Zainspirowało nas to do stworzenia działu obejmującego “Pytania i Odpowiedzi”. “Pytania”, które zostały nam zadane podczas dyskusji poruszających istotne punkty programu Partii Libertariańskiej oraz nasze “Odpowiedzi” na nie. Zachęcamy do zapoznania się ze wszystkimi pytaniami i zarzutami oraz oficjalnymi stanowiskami Partii Libertariańskiej w poruszanych kwestiach.

Aby zobaczyć odpowiedź na interesujące Cię pytanie lub zarzut, kliknij na nie.

PYTANIA OGÓLNE
#1: Czy Partia Libertariańska zamierza prowadzić Q&A?

To wszystko zależy od tego, jakie będą pytania. Na większość pytań zadawanych przez osoby zainteresowane programem Partii Libertariańskiej odpowiedzi znajdują się w Deklaracji Politycznej PL. Oczywiście znajdują się tam postulaty “docelowe”, ale na ich podstawie można prosto wywnioskować przebieg zmian, jakie będą zachodzić, i w ten sposób znaleźć odpowiedź na swoje pytanie.

“WŁASNOŚĆ INTELEKTUALNA”
#1: Nielegalne kopiowanie “własności intelektualnej” to kradzież – tak samo jak w przypadku kradzieży rzeczy na półkach sklepowych.

Po pierwsze dzieła, utworu w rozumieniu obecnych przepisów prawa autorskiego nie można ukraść. Można ukraść co najwyżej fizyczny przedmiot będący “nośnikiem” tego utworu, np. książkę, obraz, płytę CD, pendrive z plikiem itd. Do ochrony przed taką kradzieżą nie potrzeba jednak prawnej ochrony “własności intelektualnej”, natomiast tworzenie, użytkowanie czy rozpowszechnianie kopii dzieła nie jest jego kradzieżą. Nic tu bowiem nie jest kradzione, nawet w przenośni (formalnie; legalnie wyjątkiem jest program komputerowy, bo kodeks karny jako kradzież określa czyn z Art. 278. § 2. “Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”).

Nie jest kradziona żadna rzecz materialna – autorowi czy innemu właścicielowi praw autorskich, nic nie jest tu zabierane. Nie traci on przez to nośnika, na którym jest zapisany skopiowany utwór.

Nie jest kradziony także sam utwór – właściciel praw autorskich dalej ma go zapisany na posiadanym nośniku. Najprawdopodobniej istnieją także inne jego kopie.

Nie jest też “kradziona” praca autora czy właściciela praw autorskich, w sensie takim, że wykonuje on tu jakąś pracę, za którą nie otrzymuje zapłaty – nie wykonuje on tu żadnej pracy. Owszem, praca została wykonana w celu stworzenia oryginału oraz legalnych kopii, ale za te legalne kopie zarówno autor, jak i inny właściciel praw autorskich (np. producent czy dystrybutor) otrzymał już (bądź ma przyrzeczoną) uzgodnioną zapłatę.

Nie są wreszcie kradzione żadne pieniądze. Mówi się wprawdzie często o „stratach” ponoszonych przez właścicieli praw autorskich wskutek piractwa, ale tak naprawdę owe „straty” polegają jedynie na braku spodziewanych, potencjalnych zysków – często zresztą spodziewanych niesłusznie, bo z faktu, że ktoś użytkuje darmową “piracką” kopię nie wynika wcale, że wydałby np. 100 albo 1000 złotych na kopię legalnie kupioną. Brak spodziewanych zysków nie oznacza, że ktoś traci pieniądze, a jedynie, że ich nie zyskuje. Jeśli kolega za darmo mnie ostrzyże, fryzjer nie zarobi na usłudze dla mnie, ale czy coś przez to faktycznie stracił? I czy można mówić tu o kradzieży jego pieniędzy?

#2: Skoro “własność intelektualna” nie byłaby chroniona prawem, to jak uchronić interesy tych, którzy sobie nie życzą kradzieży ich dzieł?

Odrzucenie “własności intelektualnej” nie pozbawia artystów, dziennikarzy, programistów, wydawców książek, firm fonograficznych, wytwórni filmowych czy korporacji produkujących software możliwości chronienia swych interesów przy pomocy odpowiednio skonstruowanych umów.

Dziennikarz, pisząc artykuł do gazety, ma prawo otrzymać wynagrodzenie na podstawie umowy o dzieło. Autor powieści ma prawo zawrzeć umowę z wydawcą dającą mu prawo do określonego procentu zysków ze sprzedanych książek. Producent oprogramowania, np. Microsoft, ma prawo sprzedawać swoje produkty pod warunkiem, że nabywca nie wykona kopii tego oprogramowania ani nie udostępni go w takim celu innym osobom, a jeśli ten warunek zostanie złamany, domagać się od niego odszkodowania czy kar umownych. Tak samo producent filmów, książek czy nagrań muzycznych.

Wszystko to jest możliwe w systemie prawnym szanującym tradycyjne prawa własności.

#3: Producenci dóbr intelektualnych przestaną je produkować, ponieważ nie będzie się im to opłacać, skoro każdy będzie mógł sprzedać ich dobro, pomijając inwestycje.

Jest to błędne założenie. Już w tym momencie funkcjonuje spora grupa twórców, która nie tylko nie korzysta z ochrony “własności intelektualnej”, ale wręcz przeciwnie – wykorzystuje mechanizm “piractwa” i “nielegalnego” kopiowania do własnych celów, zmieniając jednocześnie model biznesowy, który w większości przypadków okazuje się być nawet bardziej opłacalny. Dla tych twórców, którzy chcą chronić swoje dzieła, istnieją odpowiednie narzędzia w systemie prawnym szanującym tradycyjne prawa własności.

#4: Co w przypadku, gdy kopia dzieła trafi do osoby, która nie podpisywała żadnej umowy?

Nie jest w systemie prawnym szanującym tradycyjne prawa własności możliwe ściganie i wysuwanie roszczeń wobec ludzi, którzy osobiście nie zawarli umów o niewykonywanie kopii – jeśli Kowalski kupi płytę CD z muzyką pod powyższym warunkiem, a następnie udostępni ją przez Internet Nowakowi, to Nowak nie będzie mógł być ścigany za wykonanie kopii na własnym komputerze, ale Kowalski będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności za kopię Nowaka.

#5: A jeśli kopia dzieła została pozyskana nielegalnie (np. przez włamanie do komputera) lub przypadkowo (np. przez przeoczenie)?

Jeśli dzieło zostało skopiowane wskutek nieautoryzowanego dostępu do systemu informatycznego (np. komputera), jest to wyrządzenie szkody z winy kopiującego (nabywca musi zapłacić odszkodowanie autorowi na mocy umowy). Ponadto już samo włamanie, nieautoryzowany dostęp do komputera czy do katalogu chronionego hasłem są działaniami naruszającymi porządek prawny, które powinny zostać uznane za czyny niedozwolone w rozumieniu prawa cywilnego.

Dopuszczenie „przypadkowej” osoby, niezwiązanej umową, do chronionego dzieła to niedbałość ze strony jego posiadacza. Jeśli ryzykiem byłoby tu zapłacenie dużego odszkodowania autorowi, nikt racjonalnie myślący by tak nie zrobił, a jeśliby zrobił, sam sobie jest winny.

#6: Brak ochrony “własności intelektualnej” to komunizm, oddawanie za darmo owoców pracy innej osoby, uwspólnianie dobra wytworzonego przez jednostkę.

Nieprawda. Owocem pracy twórcy jest konkretny zapis informacji na określonym nośniku. Brak ochrony “własności intelektualnej” nie oznacza, że ma on obowiązek ten zapis udostępnić (zwłaszcza za darmo) lub że dostęp do tego zapisu bez jego zgody (np. włamanie się do komputera, gdzie ten zapis się znajduje) jest dozwolony. Natomiast kopia tego zapisu wykonana przez inną osobę nie jest już owocem jego pracy – przy jej tworzeniu nie wykonuje on żadnej dodatkowej pracy – lecz owocem pracy tej osoby. Owszem, ta osoba korzysta przy tworzeniu kopii bezpośrednio lub pośrednio z owocu pracy twórcy, jednak ten proces nie wiąże się w żaden sposób z oddawaniem owocu pracy twórcy w inne ręce.

#7: Bez ochrony własności intelektualnej zaniknie innowacyjność i twórczość.

Teza, że twórczość i innowacyjność istnieje tylko z powodu istnienia ochrony “własności intelektualnej” nie daje się w żaden sposób obronić – gdy tej ochrony nie było, mieliśmy do czynienia z innowacyjnością i kreatywnością. Nawet obecnie olbrzymia część kreatywnej działalności ludzkości obywa się poza zasięgiem autorskich praw majątkowych: wolne oprogramowanie, dzieła wolnej kultury, utwory na bardziej liberalnych licencjach Creative Commons, itp. Milcząco zakłada się, że system ochrony IP przynosi pozytywny efekt ekonomiczny, natomiast nie zostały praktycznie zbadane koszty jego istnienia. Jest równie prawdopodobne, że przewyższają one te niekwestionowane dziś korzyści.

#8: Problem wykorzystania nie swojego logotypu/marki/znaku handlowego, podrobione produkty, sprzedawanie nie swojego wyrobu pod swoim nazwiskiem, czerpanie korzyści z marketingu innego podmiotu

Zacznijmy od końca. Czerpanie korzyści z marketingu innego podmiotu następuje zawsze, gdy ktoś wprowadza na rynek nowy towar czy usługę, co owocuje powstaniem konkurencji, która będzie wkrótce oferować podobne towary i usługi właśnie na bazie działań marketingowych tego pierwszego podmiotu. Czy to jest argument za tym, aby ograniczać konkurencję?

Znaki towarowe, marki są jedynie identyfikatorami, które mają ułatwiać odbiorcom dotarcie do odpowiednich towarów czy usług. Jeśli ktoś posługuje się fałszywym identyfikatorem, potencjalnie oszukuje klienta. Klient jest tu pokrzywdzoną stroną, a nie “właściciel” marki, i to jemu przede wszystkim należy się ochrona. Ochrona przed oszustami nie musi jednak przybierać formy nadawania przedsiębiorcom własności do marek, znaków handlowych czy logotypów. W warunkach wolnego rynku i swobodnego dostępu do informacji nie będzie problemu z dotarciem do niefałszowanych towarów.

Z drugiej strony mamy mnóstwo klientów, którzy kupują towary z fałszywymi markami świadomie i celowo. I znów, skoro tego chcą, dlaczego chcemy pozbawić ich takiej możliwości?

#9: Niech infoanarchiści sami tworzą i udostępniają. Dlaczego chcą brać od nie-infoanarchistów? (wyróżnione pytanie z Facebooka)

To już się dzieje – wielu twórców udostępnia swe utwory w Internecie z coraz większym powodzeniem, coraz wyraźniej konkurując z tradycyjnym modelem biznesowym.

Do pomyślenia jest też pozostawienie utworów objętych prawami autorskimi w starym systemie i powstrzymanie się od ich kopiowania.

W czym zatem tkwi problem?

W przeciwieństwie do własności, która ma wyraźne granice, prawa autorskie są instytucją niedookreśloną, o niejasnych granicach. Skoro nie ma jednoznacznych granic, istnieje tendencja do obejmowania tymi prawami każdej sformułowanej informacji. Tym samym chronione są nie tylko utwory o wyraźnym, indywidualnym autorstwie (np. film), ale i informacje zupełnie proste, których autorem może być dowolna osoba (np. pojedyncze zdanie).

Kształt butelki, damskiej torebki, przepis kulinarny, pojedyncze zdanie – otaczająca nas informacja może być nośnikiem praw autorskich i korzystając z niej, musimy dokonywać nieustannej tego weryfikacji. Kupując produkt, nucąc piosenkę, publikując przepis otrzymany od ciotki albo jedno zasłyszane gdzieś zdanie, możemy zostać narażeni na odpowiedzialność karną i cywilną.

“Innymi słowy nie ma możliwości czytelnego odizolowania się od świata „własności” intelektualnej, gdyż ten ze swojej natury nieustannie ingeruje w świat własności tradycyjnej. Czynności jeszcze nie tak dawno zupełnie niewinne, np. puszczanie muzyki u fryzjera, kupowanie imitacji, fotografowanie, stają się przestępstwami. Dzisiejsza tendencja w zakresie (coraz to dalszego) rozszerzania zakazów jest oczywista i, w świetle koncepcji “własności” intelektualnej, w pełni uzasadniona.

“Własność” intelektualna zabrania też korzystać z określonych innowacji tylko dlatego, że ktoś ją sobie urzędowo zastrzeże. Tym samym ktoś, kto niezależnie dojdzie do tej samej innowacji, pozbawiony zostaje możliwości swobodnego korzystania z niej. W skrajnym przypadku uderzyć to może nawet we właściwego innowatora, jak stało się w przypadku radia, którego wynalazca, Nikola Tesla, przegrał wyścig do urzędu z Guglielmo Marconim.

Infoanarchiści uznają prawa autorskie za niemoralne i naruszające własność tradycyjną. Jednocześnie nie ma możliwości uprzywilejowania autorów jednoznacznie zindywidualizowanych dzieł w taki sposób, żeby nie uderzyło to całą siłą we własność tradycyjną. Próba postawienia granicy pomiędzy “dobrym” prawem a prawem “przesadnym” jest niemożliwa, bo nie ma żadnego racjonalnego kryterium jej wytyczenia.

Tym samym nie ma też możliwości jednoczesnego i równoprawnego funkcjonowania świata praw autorskich i świata wolnej informacji. Własność i prawa autorskie nie mogą współistnieć bezkonfliktowo, ponieważ są ze sobą sprzeczne.

#10: W jaki sposób autorzy mają zarabiać w przypadku braku ochrony prawnej “własności intelektualnej”?

Duża grupa artystów i twórców już to robi. Wystarczy zmienić model biznesowy, na którym opiera się twórczą działalność. Muzycy ze sprzedaży płyt przerzucają się na koncerty, swoje płyty publikują za darmo, traktując to jako działanie marketingowe, w grach uruchamiane są systemy mikropłatności, same gry wydawane w pudełkowych edycjach kolekcjonerskich (wartość dodana), ceny użytkowych aplikacji mobilnych są tak niskie, że często po prostu nie opłaca się ich “piracić” (sumaryczny koszt skopiowania aplikacji jest większy od kosztu jej zakupu), ponadto wiele twórczych inicjatyw jest finansowanych za pomocą crowdfundingu.

Dodatkowo, brak odpowiedzi na tego typu pytanie nie jest argumentem na rzecz konieczności utrzymywania tego monopolu. Idea “własności intelektualnej” jest niesłuszna niezależnie od tego, czy potrafimy z rękawa zaprezentować zestaw modeli biznesowych, które zadziałają po zniesieniu reżimu IP. Od wymyślania metod zarabiania są przedsiębiorcy i rynek – oni znajdą najlepsze metody czerpania zysków z twórczości, nieoparte o przemoc ze strony państwa.

#11: Chcę dowiedzieć się więcej o własności intelektualnej w ujęciu libertariańskim

Po polsku (linki do konkretnych materiałów):
– Co jest kradzione? (sierp.libertarianizm.pl)
– W obronie Napstera i przeciwko Drugiej Zasadzie Zagospodarowania (miasik.net)
– O tak zwanej ‘własności intelektualnej’ i patentach na oprogramowanie (liberalis.pl)
– Ekonomia i polityka własności intelektualnej (mises.pl)
– Wolność i własność w Internecie (kulturaihistoria.umcs.lublin.pl)
– Własność intelektualna to kradzież (liberalis.pl)
– Przeciw własności intelektualnej (mises.pl)
– Pisarze mogą prosperować bez własności intelektualnej (mises.pl)
– Jak spowolnić rozwój gospodarczy? (mises.pl)
– Prawa autorskie i patentowe w periodyku Benjamina Tuckera (mises.pl)
– Wywiad dla Młodzieży Imperium (miasik.net)
– Szalony świat własności intelektualnej (legitymizm.org)

Po angielsku:
– praxeology.net (strona ze zbiorem materiałów po angielsku)
– Against Intellectual Monopoly (książka)