Szanowny Panie Premierze,
Istnieje wiele doniesień na temat Pana młodości i tego, że palił Pan marihuanę. Mówią o tym różni ludzie, ale i Pan nie zaprzecza, choćby w wywiadzie dla Newsweeka. – Palił pan, ale się nie zaciągał? – pytali dziennikarze. – W życiu nie użyłbym tej obłudnej clintonowskiej formuły, ale naprawdę nie ma o czym mówić – brzmiała odpowiedź.
Nie ma o czym mówić? Być może, w Pana przypadku to drobne, niewinne szaleństwa młodości, które nie miały większego wpływu na Pana przyszłość. I tak powinno być – kilka jointów, win i długie włosy to w naszej ocenie nie są przestępstwa, bo przede wszystkim brakuje poszkodowanego, ofiary. Pan jednak jest zwolennikiem penalizacji tego pierwszego. Gdyby Pan miał mniej szczęścia i został skazany w młodości za posiadanie marihuany, nie byłby dziś premierem. Tak stanowi obecnie funkcjonujące i akceptowane przez Pana prawo. Czy mamy rozumieć, że nie chce Pan, by politykami zostawali ludzie tacy jak Pan, z podobną przeszłością, ale mający mniej szczęścia? Z badań przeprowadzonych przez CBOS na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii wynika, że 40% badanej młodzieży „kiedykolwiek w życiu” paliło marihuanę. Czy naprawdę uważa Pan ich wszystkich za przestępców? Ta liczba stale rośnie – 5 lat wcześniej do zapalenia marihuany przyznało się ok. 30% badanych. Penalizacja nie zmniejsza spożycia narkotyków. Depenalizacja – tak, co potwierdzają przykłady liberalizacji prawa w Holandii czy Portugalii. Tam spożycie marihuany spadło i jest mniejsze niż w krajach z surowym prawem narkotykowym, jak Polska.
Rekreacyjni konsumenci, tacy jak 40% obecnej młodzieży i Pan oraz Pana znajomi w przeszłości, nie są zbrodniarzami. Karanie ich jest wielką pomyłką ostatnich lat. Jeszcze większą pomyłką, wręcz skandalem, jest penalizacja uprawy oraz posiadania marihuany w celach medycznych. Nie do pomyślenia jest, by w demokratycznym, cywilizowanym kraju, w czasach gdy ludzie latają w kosmos i przeszczepiają serca, zabroniona była roślina od tysięcy lat stosowana z sukcesami przy wielu różnych dolegliwościach.
Konopie pomagają w łagodzeniu objawów PTSD, cukrzycy, padaczki, PMS, choroby Alzheimera, choroby Leśniowskiego-Crohna, jaskry, łagodzeniu bólów związanych ze stwardnieniem rozsianym, a także bólów miesiączkowych, reumatycznych i migrenowych. Ponadto znoszą złe samopoczucie podczas chemioterapii nowotworów, pobudzają apetyt u chorych na AIDS i zmniejszają napięcie przedmiesiączkowe. Najnowsze badania naukowe oraz namacalne przypadki pacjentów dają także nadzieję na pozytywny wpływ w leczeniu niektórych typów nowotworów. Roślina ta leczy mnóstwo chorób, przywraca pacjentom apetyt, uśmiech i sen, co jest niezwykle istotne dla poprawy jakości i długości życia chorych na przewlekłe, nierzadko terminalne choroby.
Mnóstwo badań naukowych dowodzi pozytywnych efektów terapii marihuaną w leczeniu różnych chorób przy znikomych skutkach ubocznych. Obecne prawo, wykluczając szerokie zastosowanie marihuany w lecznictwie, ogranicza decyzje i może zmuszać wielu lekarzy do złamania przyrzeczenia lekarskiego, którego fragment mówi: “według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek”. Odmowa leczenia skutecznym lekiem nie powinna nigdy mieć miejsca. Karanie pacjenta za jego własny wybór metody leczenia jest jeszcze bardziej oburzające.
Libertarianie, lekarze oraz pacjenci i ich opiekunowie, a także zwykli obywatele oczekują od Pana chwili ludzkiej refleksji i podjęcia otwartej debaty w celu przygotowania ustawy dopuszczającej możliwość uprawy przynajmniej 1-3 roślin konopi indyjskiej przez pacjentów oraz ich opiekunów, a także posiadanie choćby określonej ilości suszu i przetworów z konopi w celach medycznych.
Obecna sytuacja nie może dalej trwać. Pacjenci nie mogą być karani za chęć wyzdrowienia czy poprawy jakości swojego życia. Nielogiczne i nieludzkie prawo narkotykowe trzeba zmienić jak najszybciej. Nie znamy żadnych racjonalnych argumentów przeciw temu, by chorzy mogli leczyć się marihuaną. Utrzymywanie obecnego stanu prawnego jest efektem niewiedzy i narkofobii.
W przypadku braku reakcji z Pana strony Partia Libertariańska wykorzysta wszelkie dostępne, demokratyczne środki, aby wspomóc zakończenie tej oburzającej wojny z pacjentami i ich lekarstwem. Nie wykluczamy złożenia wniosku o referendum w sprawie dopuszczenia uprawy i posiadania marihuany w celach medycznych. Jesteśmy przekonani, że obywatele Polski tak jak my nie widzą przestępstwa w chęci człowieka do polepszenia jakości swojego życia, a często też i jego wydłużenia.Poniżej znajdują się historie opisane przez odważnych pacjentów i ich bliskich, którzy mimo obowiązującego prawa stosują w celach medycznych marihuanę. W temacie wypowiedział się również prof. Jerzy Vetulani autor kilkuset różnych prac badawczych o międzynarodowym zasięgu.
Pan Hubert Bartol – ojciec Jakuba, który zmaga się z bardzo złośliwą formą raka mózgu.
Pani Sylwia – choruje na stwardnienie rozsiane.
Pani Ewa – cierpi na zespół napięcia przedmiesiączkowego oraz bóle menstruacyjne.
Pan Przemysław – przyjaciel Radka, który zmarł z powodu choroby nowotworowej.
Michał: Konopie a choroba Leśniowskiego-CrohnaProf.
Jerzy Vetulani – profesor nauk przyrodniczych, psychofarmakolog, neurobiolog, biochemik.